z cyklu '&more’ – ‚najdroższy’ kamerzysta ever!

Jednym z moich nadwornych fotografów jest mój prywatny syn Aleksander! To on ostatnio nakręcił m.in.: filmik z domu w Bojanie, który stał się hitem!

Wydawać by się mogło, że super, że na miejscu, pojedzie, pomoże i sprawa załatwiona! Nic bardziej mylnego – etap nastolatka – takich prostych działań nie przewiduje!

Najpierw się najęczy, namarudzi i ogólnie nie! Wiec trzeba podejść umiejętnie i kilka dni wcześniej! Bo wspólny wyjazd na kręcenie filmiku to maraton, a nie sprint! Później rozpoczynają się negocjacje. Najbardziej popularne są dodatkowe godziny komputera lub telefonu. Oczywiście dodatek pieniężny do kieszonkowego, za pracę w szkodliwych warunkach i dodatkowe doładowanie na kartę Empiku jako rekompensata za stracony czas!

Podczas kamerowania, wiadomo złego słowa powiedzić nie można, wkurzyć się nie można, krzyknąć broń Boże, bo przecież obraza majestatu i strajk! Jeszcze pół biedy jak nie ma w domu klientów, to do pionu, synalka, można jakoś ustawić. Jeśli jednak właściciele są na miejscu – pozostaje dobra mina do złej gry i trzymanie kciuków, że coś jednak się nada z nakręconych samozwańczo materiałów. Zapomniałabym wspomnieć o pilnowaniu spożywczego homestagingu – bo człowiek na chwilę spuści z oka i po ciastkach, cukierkach lub innych słodkościach wybranych do sesji. O wyżłopanej cocacoli nie wspomnę! Ehh nie ma lekko…

Fillmiki jednak wychodzą całkiem niezłe, z przygotowanego, przez dzieciaka, materiału, więc staram się nie narzekać! No i mimo wszystko jest na miejscu i zawsze można na niego liczyć (wystarczy ‚małe’ przekupstwo). Tak więc godzę się na podwójną stawkę i zjedzony homestaging w końcu każdy wiek ma swoje prawa !